W poniedziałek sojusz przed wyborami samorządowymi w stolicy ogłosili aktywiści z Miasto jest Nasze i przedstawiciele partii Razem. Do rozpoczęcia rywalizacji szykuje się też PiS. Nie jest jeszcze jasne, co w stolicy zrobi Nowa Lewica.

„Marzenie o Warszawie” - tak nazywa się dokument programowy, który w poniedziałek rano zaprezentowali liderzy warszawskiej Partii Razem i stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. Jednym z najważniejszych spraw dla Razem i dla MJN są kwestie mieszkaniowe. - Uważamy, że budownictwo miejskie i remonty pustostanów to absolutna konieczność i jeden z najważniejszych priorytetów w nadchodzącej kadencji. Warszawę stać na to, aby mieć ambitną politykę mieszkaniową na miarę prężnie rozwijającej się stolicy dużego kraju Unii Europejskiej — powiedziała w trakcie konferencji wicemarszałek Senatu Magdalena Biejat, która jest też czasami typowana jako kandydatka na prezydenta Warszawy w nadchodzących wyborach. - Chcemy wziąć sprawy w swoje ręce, rozbetonować i zazielenić Warszawę - podkreślał Jan Mencwel z Miasto Jest Nasze, który również bywa typowany na kandydata. Porozumienie jest otwarte na inne siły, a celem w kampanii — jak słyszymy — jest flankowanie Trzaskowskiego z progresywnej strony. I tu powstaje pytanie: Co z Nową Lewicą?

Groźba pęknięcia na Lewicy

W sobotę 3 lutego — jak już pisała „Rzeczpospolita” - planowana jest Rada Krajowa Nowej Lewicy, która zdecyduje o formacie startu w wyborach samorządowych. Przede wszystkim w sejmikach. Na stole jest opcja porozumienia na tej płaszczyźnie z Koalicją Obywatelską, a są też sygnały, że takie porozumienie jest bardzo bliskie. Premier Donald Tusk sygnalizował na początku stycznia, że chciałby aby wszystkie partie tworzące koalicję rządzącą tworzyły jeden blok. Ale to nie jest możliwe m.in. po decyzjach Trzeciej Drogi — która rozważa w Warszawie obecnie różne opcje.

Sojusz z Platformą będzie miał jednak swoje konsekwencje. Jeszcze pod koniec 2023 roku wydawało się, że najbardziej prawdopodobne jest to, że MJN, Razem i Nowa Lewica (a być może i inne partie) stworzą wspólny komitet w stolicy, z własnym kandydatem lub kandydatką na prezydenta. I z własnymi listami. Teraz jednak okazuje się, że ostateczne decyzje Nowa Lewica — składająca się z frakcji Wiosny i SLD — podejmie decyzję w stolicy po tym, jak rozstrzygnie się kwestia sejmików. Z naszych rozmów wynika, że jeśli Lewica miałaby poprzeć Trzaskowskiego i stworzyć listy z Koalicją Obywatelską w mieście, to grozi jej w Warszawie bardzo poważne pęknięcie. Słowo „rozłam” jeszcze nie pada, ale może być to kwestia czasu. Napięcie wewnątrz partii w stolicy ma być bardzo duże. W tle pojawiają się pytania w Nowej Lewicy o strategię na wybory europejskie w czerwcu tego roku i prezydenckie w 2025 roku oraz o przyszłość i podmiotowość partii po ewentualnym sojuszu z Koalicją Obywatelską.

PiS stawia na Tobiasza

Kampania wyborcza ruszy w najbliższych dniach. Stanie się to po opublikowaniu rozporządzenia o wyborach, na co jest zgodnie z przepisami, czas do środy. Do ogłoszenia swojego kandydata w stolicy szykuje się też największa partia opozycyjna. Z nieoficjalnych informacji wynika, że cały czas najbardziej prawdopodobnym kandydatem na prezydenta stolicy jest były wojewoda mazowiecki, Tobiasz Bocheński, polityk młodego pokolenia (rocznik 1987). PiS może ogłosić jego kandydaturę w najbliższych dniach. Politycy partii Jarosława Kaczyńskiego, z którymi rozmawialiśmy, zdają sobie sprawę, jak trudnym terenem jest Warszawa. I dlatego pytani o cele PiS w mieście mówią przede wszystkim o „dobrym wyniku”.

Najbardziej oczywista sytuacja jest po stronie Koalicji Obywatelskiej i PO. Kandydatem ma być — co ogłosił już w ubiegłym roku — prezydent Rafał Trzaskowski. W 2018 pokonał Patryka Jakiego już w I turze. I dobry wynik w tych wyborach ma być jednym z elementów przed potencjalnym kandydowaniem w 2025 w wyborach prezydenckich. To wszystko — razem z dylematami Lewicy — pokazuje, że kampania w Warszawie jest dużo ważniejsza niż by to wynikało z walki o władzę w mieście.