24 lutego o 15:30 anarchistyczny blok zebrał się na skwerze Tarasa Szewczenki. Przybyłyśmy pod Ambasadę Rosji na pół godziny przed rozpoczęciem głównej Demonstracji, gdzie gromadziły się już tysiące ludzi. Mimo prób skoordynowania naszego bloku z organizatorkami, nie udało nam się uzyskać miejsca na nasze przemówienie z głównej sceny. Dlatego przygotowałyśmy swoje nagłośnienie i rozstawiłyśmy się już wcześniej w widocznym miejscu pod ambasadą, rozstawiając ścianę z banerów, czarnych i czarno-czerwonych flag. Większość osób w bloku była zamaskowana. Od wyjścia z miejsca zbiórki, przez cały czas trwania demonstracji towarzyszyła nam “eskorta” policji.
Rozpoczęłyśmy przemówieniem:
“2 lata… 2 lata strachu, cierpienia, żałoby i nadziei. Nadziei na szybkie zwycięstwo i powrót do normalnego życia. Nadziei, która z każdym mijającym miesiącem słabnie i ustępuje miejsca świadomości, że to się szybko nie skończy. Entuzjazm, z jakim społeczeństwo stawiało opór w pierwszych miesiącach wojny, powoli ustępuje miejsca bezradności i zmęczeniu. Zmęczeni są ci, na których domy codziennie spadają bomby, zmęczeni bliscy tych, którzy zginęli z rąk okupantów, ale przede wszystkim zmęczeni są ci, którzy do dziś siedzą w okopach i kontynuują walkę o życie i wolność. My też jesteśmy zmęczeni i nieraz czujemy się bezradni. Wspieramy bliskich na froncie odczuwając boleśnie każdą ich stratę. Entuzjazm wynikający z mobilizacji z pierwszych miesięcy wojny zastąpiła rutyna i żałoba. One zabijają nie gorzej niż miny, bo gdy ginie nadzieja, ginie szansa na przyszłość.
Międzynarodowa, czy raczej międzypaństwowa solidarność nie zadziałała tak, jak tego oczekiwaliśmy. Po 2 latach kraje zachodnie nadal powierzchownie odgrywają rolę współczujących, ale w praktyce odmawiają Ukrainie wystarczającej pomocy wojskowej. Dwulicowe oświadczenia zachodnich polityków to nic innego jak populizm i mydlenie ludziom oczu. Od dawna było jasne, że kraje zachodnie nie są zainteresowane szybkim zakończeniem wojny w regionie, ponieważ wojna jest dla nich dobrym interesem. Wiele krajów bezwstydnie kontynuuje handel z Rosją, w tym sprzedaż komponentów do produkcji broni, a jednocześnie potępia działania Kremla. Nie powinniśmy się jednak zbytnio dziwić: hipokryzja polityków jest ich normalnym zachowaniem. Nie powinniśmy też czekać, aż zagraniczni lub lokalni politycy przejmą inicjatywę – musimy polegać na sobie nawzajem. Od czasu wybuchu wojny na pełną skalę większość działań solidarnościowych pochodziła od ludzi, nie od ich rządów. Do dziś to my zbieramy fundusze, przyjmujemy uchodźców i nagłaśniamy sprawę, podczas gdy politycy z całego świata wzywają do rozejmu z Putinem. Namawianie strony ukraińskiej do rozejmu na warunkach okupanta obnaża perfidię polityków chcących kosztem ludności ukraińskiej zadbać o własne interesy. Dla regionu oznaczałoby to katastrofę. To zwykli ludzie stoją na pierwszej linii frontu i przelewają krew za wolność, podczas gdy politycy i oligarchowie czerpią zyski ze śmierci i bólu. To ludzie tworzą i utrzymują struktury pomocy i wsparcia tym, których ta wojna dotyka najbardziej. I to w końcu zwykli ludzie, czyli my – jesteśmy jedynymi, które mogą zmusić chciwych i obłudnych polityków do skierowania wymaganej pomocy wojskowej tam, gdzie jest ona potrzebna. Politycy nigdy nie będą robić nic z własnej woli.
Powinnyśmy wspierać każdą inicjatywę samoorganizacji ludności w regionie objętym wojną. Mimo, że ludzie różnie reagują w warunkach wojennych a sytuacje graniczne wyciągają na światło dzienne nieraz ich ciemne strony, tym niemniej jest też miejsce na pomoc wzajemną czy narażanie wlasnego życia by pomóc innym. Tam gdzie państwo nie dociera, między sąsiadami pomagającymi sobie nawzajem (nawet w tak trudnej sytuacji) wytwarzają się mechanizmy, które będą mogły położyć podwaliny pod przyszłe wolne społeczeństwo.
Dlatego dziś chcemy przypomnieć nam wszystkim, że gdyby nie heroiczny opór ludu Ukrainy i internacjonalistycznych bojowników na frontach, gdyby nie wolontariuszki niosące pomoc cywilom ryzykując życiem, gdyby nie nasza międzynarodowa solidarność – nie przetrwalibyśmy tych 2 lat, a oligarchia i politycy sprzedaliby nas i nasze domy okupantom. Żadne państwo, żaden rząd (w tym ukraiński) nie zasługuje na pochwałę, na jaką zasługują ludzie, którzy stoją solidarnie pomimo bombardowań i dzielących ich granic. Ci sami ludzie pewnego dnia położą kres imperiom i dominacji klasowej. Dopóki wszystkie nie będziemy wolne. Wolność albo śmierć!”
Dla zebranych osób miałyśmy też nagrania wiadomości od towarzyszek i towarzyszy z Ukrainy. Dwie wypowiedzi anarchistów walczących na froncie i od towarzyszki z organizacji Help War Victims UA.
(…)
Ostatnie przemówienie kierowało uwagę na problemy współistnienia różnych imperializmów, i kosztów jakie ponoszą społeczeństwa, na przykładach Izraelskiego ludobójstwa na ludności palestyńskiej i tureckich ataków na Północno-Wschodnią Syrię, oraz roli Rosji, USA i Turcji w geopolitycznych rozgrywkach:
“Dwa lata od ataku Rosji na Ukrainę widzimy wyraźnie, że opinia publiczna powoli traci zainteresowanie tym konfliktem. (…). Mocarstwa mogą bezkarnie popełniać zbrodnie na słabszych narodach. Wiedzą, że media powielą wygodną im narrację, a zainteresowanie opinii publicznej po pierwszych kilku miesiącach osłabnie (…) Tymczasem w Ukrainie trwa walka o odzyskanie terytoriów zajętych przez armię Rosyjską. Cierpienia ludności cywilnej są ogromne a przyszłość niepewna. W Gazie armia Izraela zabiła już ponad 29 tysięcy osób. (…) O tureckich bombardowaniach w Północno-Wschodniej Syrii, która jest enklawą demokracji na Bliskim Wschodzie, nawet nie usłyszycie w polskich czy międzynarodowych mediach. (…)
Dlaczego przy okazji drugiej rocznicy najazdu Rosji na Ukrainę chcemy mówić o tak odległych miejscach jak Syria czy Kurdystan? Bo w czasach globalnej polityki wszystkie wojny są ze sobą połączone.(…) Ataki Rosji w Syrii zabiły do tej pory co najmniej 20 tysięcy cywilów.(…) W Syrii widać jak na dłoni, jak skorumpowana jest idea sprawiedliwości międzynarodowej i jak interesy poszczególnych państw decydują o losie społeczności “mniej ważnych” narodów. (…) Kiedy Izrael bombarduje i zabija syryjskich cywilów, równocześnie rząd Turecki osiedla uchodźów z Palestyny na terenach wysiedlonych z Kurdów i innych mniejszości. Syryjczycy zostali podzieleni różnymi liniami frontu i wpływów zagranicznych mocarstw. Dziś bojownicy rekrutowani w Syrii walczą zarówno po stronie Ukrainy jak i Rosji.(…) Jaka jest wobec tego nasza rola? Kiedy państwa kalkulują swoje interesy, zamiast działać w obronie ludości Ukrainy, Palestyny czy Rożawy, jako społeczność międzynarodowa musimy na poważnie zrozumieć, czym jest internacjonalizm.(…) Jedyne, co może powstrzymać wojny, to samoorganizacja mieszkanek tej planety, odebranie władzy politykom i biznesmenom, dla których nie liczy się ani nasza przyszłość ani obecne cierpienia.” Na koniec wspomnieliśmy też międzynarodowych ochotników, którzy waliczyli w demokratycznej rewolucji w Północno-Wschodniej Syrii, a następnie dołączyli do armii Ukraińsiej i polegli w Ukrainie: Leszia z Rosji, Marsi z Wielkiej Brytanii, Czia z Irlandii i inni są naszą inspiracją do działania na rzecz budowy nowego społeczeństwa.
Całość przemówienia dostępna pod linkiem.
Przez cały czas towarzyszyła nam flaga Demokratycznej Autonomicznej Administracji Północno-Wschodniej Syrii. Rozdawałyśmy ulotki w języku polskim i ukraińskim.
Gdy demonstracja ruszyła, uformowałyśmy blok w jej środku skłądający się z przykuwającej uwagę Samby “Rytmy Oporu Sambrokato” składającej się z osób z Warszawy, Trójmiasta, Krakowa oraz otaczającego ją bloku banerów. Blok wyraźnie odróżniał się od reszty demonstracji i wzbudzał ogromne zainteresowanie, choć ze względu na nasz sprzeciw wobec wszystkich imperializmów, nie tylko rosyjskiego, z tysięcy fotografii nam zrobionych, żadna nie znalazła się w mediach głównego nurtu.
Blok rozwiązał się po przybyciu pod sejm. Przez cały przemarsz dominowała dobra atmosfera. Dziękujemy osobom zaangażowanym w pomoc towarzysz.k.om w Ukrainie, oraz przybyłym na demonstrację, nieraz z odległych miast.