Mimo że rząd nie wystąpił o środki z unijnego programu odbudowy, wydaje w jego ramach miliardy złotych.
Rząd pełną parą wydaje pieniądze z KPO. Przez rok, do chwili obecnej, ogłoszono nabory w 20 inwestycjach, a do końca roku planowanych jest kolejnych 18. Do tej pory finansowano projekty na poziomie 49 proc. całości kosztów. Ale ponieważ unijnych środków z KPO nie ma, a rząd nie wysłał wniosku i program nie został przyjęty, wypłaca je Polski Fundusz Rozwoju, zadłużając obywateli i wiążąc ręce przyszłemu rządowi, który będzie się musiał z tych umów wywiązać.
Według danych Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej łączna suma wynikająca z podpisanych do tej pory umów na rok 2023, to 6,4 mld zł. A stanowi to tylko część z rozstrzygniętych już programów o wartości ok. 80 mld zł.
Rząd wydaje pieniądze na żłobki i cyfryzację
Na co rząd wydaje te pieniądze? W odpowiedzi na pismo skierowane przez senatora Bogdana Klicha (szefa Komisji Spraw Zagranicznych Senatu) minister Grzegorz Puda wymienia 20 obszarów inwestycji. To środki przeznaczone m.in. na wspieranie kompetencji pracowników, rozwój sieci żłobków, przygotowanie terenów infrastrukturalnych, rozwój cyfryzacji, wyposażenie szkół w sprzęt komputerowy, kilka programów dotyczących transportu zbiorowego, przede wszystkim kolei, energetyki – w tym instalacji OZE czy budowy farm wiatrowych – i poprawę efektywności energetycznej budynków mieszkalnych, a także skracania łańcucha dostaw w rolnictwie.
Co w sytuacji, gdy pieniądze z KPO nie trafią do Polski?
Wszystko to są cele ważne społecznie i gospodarczo, ale co stanie się z programami, jeśli środki z KPO w ogóle do Polski nie dotrą? „W którymś momencie oczywiście konieczne jest zasilenie realizacji KPO środkami pochodzącymi z płatności ze środków europejskich” – mówił jeszcze w lutym podczas posiedzenia komisji Piotr Zychla z Departamentu Prawnego Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej. To jednak niemożliwe, bo środków z UE nie ma.