Władza nie chce pytać obywateli o aktualne i ważne dla nich problemy, bo sobie z nimi nie poradziła.
Pomysł na referendum przeprowadzone razem z wyborami parlamentarnymi narodził się w obozie władzy, gdy Komisja Europejska przedstawiła mechanizm relokacji uchodźców. PiS uznał jej propozycje za „przymusowe” i narzucane Polsce przez „biurokratów z UE”.
Tymczasem, jak wynika z sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej”, wśród 12 problemów społecznych, o które zapytaliśmy respondentów, sprawa uchodźców znalazła się na ostatnim miejscu pod względem ważności – wskazało na nią 21,5 proc. badanych. Podobnie oceniono inne problemy zawarte w referendalnych pytaniach: wiek emerytalny (25,5 proc.) oraz wyprzedaż majątku narodowego podmiotom zagranicznym (26,2 proc.).
PiS się nie pomylił
Jako problemy najpoważniejsze badani wskazali zdrowie (77,8 proc.), inflację i rosnące ceny (62,7 proc.) oraz bezpieczeństwo w związku z wojną w Ukrainie (62 proc.). Czy PiS się pomylił, zadając pytania o kwestie najmniej istotne dla obywateli?
PiS jest chyba najbardziej sprofesjonalizowaną partią ze wszystkich pod względem przeprowadzania badań i analiz – mówi politolog prof. Rafał Chwedoruk. – Jest też w specyficznym momencie, bo może utracić władzę. Trudno sobie wyobrazić, że taka inicjatywa jak referendum nie była poprzedzona badaniami. A to oznacza, że podstawową motywacją były deficyty mobilizacyjne – tłumaczy.
Politolog wskazuje, że wyborcy PiS są licznie reprezentowani w grupach 50 i 60+, które zetknęły się ze skutkami prywatyzacji czy perspektywą wydłużenia wieku emerytalnego. Ale było to już dość dawno.
Nieudana kadencja
Potwierdzają to priorytety zwolenników obozu władzy. Pierwsze miejsce pod względem ważności zajmuje bezpieczeństwo w związku z wojną (82 proc. wskazań), drugie – ochrona zdrowia (70 proc.), a trzecie – istnienie bariery na granicy z Białorusią (52 proc).
Biorąc pod uwagę, że ta kadencja jest nieudana dla PiS, a notowania tej partii są niższe niż w ostatnich wyborach, widać, że pytania o aktualne problemy byłyby olbrzymim ryzykiem dla rządzących – analizuje prof. Chwedoruk. – Sensem jest więc mobilizacja, a nie samo referendum, co uderza w samą jego ideę. Dokonywana jest prosta instrumentalizacja, a skala oderwania władzy od bieżących problemów jest zastanawiająca.